2012 04 07-09 Wielka Fatra, Borisov

Podczas gdy wszyscy z radością pożegnali już zimę i upajają się rozkwitającą wiosną, ja z kolegą jak zwykle na przekór - szukamy resztek zimy. Znajdujemy ją oczywiście w górach, gdzie ma się ona całkiem dobrze i nigdzie się nie wybiera. Ów zima, choć nadająca masywom górskim niezwykłego wyglądu jest jednak tylko podrzędnym celem tej wyprawy. Celem głównym jest natomiast poszukiwanie zakątków górskich nieznanych, niepopularnych, dzikich i pięknych a jednoczesnie  nadających się do trekkingu. Takim miejscem okazuje się być zupełnie niepozorny i chyba niezbyt znany (na szczęście) masyw Wielkiej Fatry na Słowacji.

Słowacja to dla większości Tatry Wysokie, Tatry Niżne, Słowacki Raj ,względnie Mała Fatra , bo te miejsca właśnie są znane polskim turystom. My zaś z założenia zwiedzamy wszystko inne co zwiedzić się da. Wielka Fatra, o której w internecie jest bezczelnie mało informacji, jest idealna do uprawiania turystyki kwalifikowanej, nieskażona stonką i nieznająca niedzielniaków. A zwłaszcza teraz, gdy śnieg jeszcze uparcie zalega na zboczach Borisovej a mróz nie popuszcza. To lubię.

Chata pod Borisovem
No ale żeby pochodzić po górach trzeba znaleźć bazę noclegową, najlepiej jakieś schronisko, aby na szlaki było blisko. Takim miejscem jest Chata pod Borisovem, górskie schronisko turystyki kwalifikowanej, bez zasięgu, bez wi-fi, bez prądu ale za to z ciepłymi łóżkami, piwem, jedzeniem i uśmiechem gospodarzy. Czegóż więcej chcieć od schroniska górskiego, szczególnie stojącego na zboczu góry takiej jak ta, z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Wręcz trudno sobie wyobrazić jak ktokolwiek mógł zbudować tu schronisko. Gdzieś w sieci znaleźliśmy informacje z przed kilku lat, jakoby w schronisku tym była niemiła obsługa i w ogóle, że kicha. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że to jakieś brednie i albo autor tej opinii był w innym miejscu albo był jednym z tych, których inni turyści tytułują nazwą takiego małego owada w czarne paski pasożytującego na liściach ziemniaka. Ale przeciętny Polak może odnieść takie wrażenie, gdyż tak tutaj, jak i w innych słowackich schroniskach obowiązują jasne i zwięzłe reguły zakwaterowania, o których tradycyjnie zostaniemy poinformowani już na wstępie. Jedna z nich dotyczy ciszej nocnej, co w praktyce oznacza, że nie ma chlania do późnej nocy. A że większość rodaków nie lubi jak ktoś im mówi co im wolno, a czego nie, to może poczuć się nieswojo. Ale tak jak wspomniałem wcześniej, jest to schronisko turystyki kwalifikowanej, i jeśli czujesz w takim miejscu dyskomfort, to znak, że chyba nie powinieneś w ogóle wybierać się na tutejsze szlaki, może w ogóle zrezygnować z wycieczki, a najlepiej opuścić terytorium Słowacji i nie upowszechniać swoją osobą nie najlepszej już o nas Polakach opinii. 


Chata pod Borisovem oferuje w swoim menu kilka prostych potraw typu parówki, kiełbasa, jajecznica, kluski na słodko, kapuśniak i niestety najdroższy na świecie wrzątek (50centów za 250ml), ale woda jest tu zdobyczna, a nie z sieci wodociągowej, co wiele tłumaczy. Jest również czaj bylinkowy, który okazuje się być Roibosem (ach ci Słowacy!), oraz piwo marki Staiger. Nocleg kosztuje 8E z własnym śpiworem. W niewielkiej stołówce pali się kominek, a gdy się ściemni zapalone zostają lampy naftowe. Schronisko zadbane i czyste, w malutkich pokojach jest przyjemnie i ciepło.


Chata Pod Borisovem 

    
Wewnątrz przytulnie, a wieczorem zamiast żarówek świecą lampy naftowe.

Szlaki
Szlaki nie są łatwe a przy zimowej aurze bywają bardzo trudne. Jednak cały trud rekompensują widoki, które rozpościerają się z większości z nich. Dookoła gdzie wzrokiem sięgnąć widzimy góry, góry i jeszcze raz góry. Gdzieś w oddali zamajaczy tylko czasem jakieś niewielkie miasto, ale nigdzie tu nie ma tak jak w Polsce, że praktycznie w każdej dolinie jest jakaś wioska. Ze szczytów możemy zobaczyć Tatry Wysokie, Tatry Niżne, Małą Fatrę, Choczowskie Wierchy, Orawską Magurę, polskie Babią Górę i Pilsko, Czeską Łysą Górą i całe mnóstwo masywów słowackich trudnych do zidentyfikowania. Odnosi się wrażenie, że w każdym kierunku aż po horyzont ciągną się góry. Wszędzie dookoła panuje tu totalna cisza, o ile w uszach nie huczy wiatr. Nie słychać quadów, motorów, pił spalinowych, ani jednego dźwięku cywilizacji bo w okolicy nie ma żadnych wsi. Totalny bezdźwięk i dzicz. Wielka Fatra nie jest nawet w części tak zdeptana jak nasze Beskidy czy Tatry. Na trasie z Borisovej na Ostredok i z powrotem nie spotkaliśmy nikogo. Na szlakach przez Ploskę przez którą przechodziliśmy dwa razy minęliśmy w sumie piątkę turystów, i jeszcze tylko kilku w schronisku. Góry marzenie. A ponieważ bardzo mi się tam podobało to nie polecam nikomu- nie jedźcie tam, nie deptajcie, nie psujcie. Wynocha, a kysz!

 

Galeria zdjęć:
{gallery}Fotografia/gory/2012_04_07_wielka_fatra{/gallery}

 


Panoramy:

{gallery}Fotografia/gory/2012_04_07_wielka_fatra/pan:590:100{/gallery}

Rysuję od najmłodszych lat. W szkole zdarzało się, że niektóre zeszyty miały od tyłu więcej rysunków niż zapisanych lekcji od przodu. Przez lata fascynowały mnie różne sztuki wizualne. Poznałem fotografię, malarstwo, rzeźbę, grafikę komputerową i warsztatową, projektowanie i wiele innych, ale w sercu zawsze miałem rysunek. Zawsze dużą wagę przykładam do warsztatu. Lubię eksperymentować i nie cierpię zamykać się w konwenansach. Jak już coś robię, to robię to dobrze. Kowadło Artblog, to strona którą prowadzę od kilkunastu lat, jeszcze od czasów kiedy w całości pisałem ją ręcznie w htmlu. Robiłem wtedy wpisy na temat technik malarskich nie wiedząc nawet, że była to pierwotna forma aktywności, którą dzisiaj nazywamy blogowaniem. Dziś blogów jest tysiące, mimo to staram się, aby moja strona - podobnie jak twórczość - była rzetelna i autentyczna.

Moje Książki